Krzysztof Tadej: Modlił się Pan przed wyjściem na scenę? Przed swoim koncertem?
Andrzej Wierciński: Staram się modlić codziennie. Nie tylko przed koncertem, ale każdego dnia staram się szczerze rozmawiać z Bogiem. Nie zawsze mi się to udaje, bo – tak jak każdy – przeżywam lepsze i gorsze momenty w życiu.
Bóg jest ważny w Pańskim życiu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wszystko zawdzięczam Bogu. Talent, zdrowie oraz ludzi, których spotykam. Bóg jest dla mnie jedyną i wyłączną odpowiedzią na wszystkie pytania dotyczące naszej egzystencji. Dzięki Bogu można odnaleźć sens życia i znaleźć odpowiedzi na to, co dzieje się wokół nas, w naszym zawodzie, w relacjach z ludźmi i w sytuacjach, w których jesteśmy. Jestem bardzo wdzięczny Bogu. I oczywiście, tak jak w przypadku każdej relacji należy o nią dbać – trzeba rozmawiać z Bogiem, prosić Go i Mu dziękować. Ja dziękuję Bogu za każdy dzień.
Ma Pan jakiś ulubiony kościół lub sanktuarium, w którym się Pan modli?
Jeżdżę po całym świecie i często odwiedzam sanktuaria i bazyliki. Ale tym ulubionym pozostaje kościół św. Wojciecha przy ul. Wolskiej w Warszawie. To kościół mojego dzieciństwa, kościół parafialny, do którego czuję największy sentyment.
Reklama
Czym jest dla Pana Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina w Warszawie? Grał Pan w nim już trzeci raz...
Dla mnie to proste, ale zarazem skomplikowane pytanie. Niektórzy dziennikarze nazywają mnie weteranem tego konkursu. Ja nie lubię tego określenia, bo konkurs nie jest czymś w rodzaju wydarzenia sportowego. Podczas poprzednich konkursów nie pokazałem tego wszystkiego, co mogłem pokazać. Kolejne lata spowodowały, że rozwinąłem swoje umiejętności. Dlatego wystąpiłem w tym konkursie po raz trzeci.
Przed konkursem wiele osób uważało, że jest Pan jednym z faworytów. Zmagania zakończył Pan jednak na pierwszym etapie...
Gdy usłyszałem werdykt po pierwszym etapie, pojawiły się delikatny smutek, a przede wszystkim ogromne zaskoczenie. To taki rodzaj niezrozumienia sytuacji. Uważam, że zagrałem bardzo dobrze i ten występ zasługiwał na grę w kolejnym etapie. Nie tylko ja tak oceniłem swoją grę. Wyniki jednak były inne. Konkurs dla mnie jest nieprzewidywalny. Ma różne oblicza i bardzo często nie chodzi o muzykę. To bardzo smutne. Taka jest moja osobista ocena. Moim zdaniem, nieraz chodzi o to, żeby zyskać grono specyficznych słuchaczy, którzy będą podążali za konkretnym wykonawcą po konkursie, a nie o to, czy dane wykonanie było dobre, czy złe.
Co jest dla Pana najpiękniejsze w zawodzie pianisty?
Reklama
To, co dzieje się po koncercie. Wielokrotnie tego doświadczyłem. Ludzie podchodzili do mnie po zakończeniu koncertu i mówili, że głęboko poruszyłem ich serca. Kiedyś ktoś powiedział, że dzięki mnie będzie się starał być lepszą wersją samego siebie. Inny słuchacz przyznał, że moje interpretacje stały się dla niego swoistymi bodźcami, aby był lepszym muzykiem i człowiekiem. Te rozmowy są cudowne, niemal magiczne. Pokazują, jak wielką moc ma muzyka oraz w jaki piękny sposób można wpłynąć na ludzkie życie.
Może się wydawać, że życie pianistów to jakiś inny, piękniejszy świat. Czy tak jest naprawdę? Co jest najtrudniejsze w wykonywaniu tego zawodu?
Egzystencja w pojedynkę. To samotna droga polegająca na tym, że spędza się czas tylko ze sobą, ćwicząc wiele godzin przez wiele lat. O ile w innych, „normalnych” zawodach wychodzi się do pracy, spotyka się innych ludzi, wykonuje różne zadania w określonych godzinach, to gdy jest się pianistą, panuje zupełna dowolność. Samemu trzeba określić, ile godzin poświęca się na pracę, na co trzeba zwrócić szczególną uwagę przy ćwiczeniach, o której się zaczyna, ile czasu poświęca się na słuchanie innych interpretacji utworów muzycznych itd.
Ile dziennie gra Pan na fortepianie?
Średnio 6-7 godzin dziennie. Czasami więcej, czasami mniej, ale żeby utrzymać formę, należy tyle czasu poświęcać każdego dnia. Również w soboty i niedziele...
Przeżył Pan jakiś moment załamania?
Reklama
Miałem takie załamanie, ale nigdy nie zdecydowałem się na to, żeby zrezygnować z zawodu artysty. To jest wybór, który podjąłem świadomie wiele lat temu oraz który wymaga wyrzeczeń i konsekwentnej pracy. Kocham grę na fortepianie. Kocham muzykę i nie wyobrażam sobie, żebym mógł robić coś innego. Muzyka jest zbyt piękna, żeby z niej zrezygnować. Muzyka jest czymś cudownym i metafizycznym. Dzięki niej świat nabiera kolorów i staje się pełniejszy. Każdy ma na tym świecie jakąś misję do wypełnienia. Wydaje mi się, że dla mnie misją jest ewangelizacja artystyczna, czyli przekazywanie piękna muzyki innym ludziom.
Jak będzie wyglądało Pańskie życie po Konkursie Chopinowskim?
Konkurs nie jest końcem świata. Trzeba zrozumieć, że wygrywa jedna osoba. Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina w Warszawie jest jednak dla wykonawców wspaniałą możliwością zaprezentowania się publiczności całego świata, bo ten konkurs obserwuje cały świat muzyki klasycznej. Taki był mój cel i – jak sądzę – bardzo dobrze się zaprezentowałem. A teraz... życie toczy się dalej. Przede mną kolejne koncerty i projekty artystyczne. W tym roku będę grał w Polsce, we Francji i w Wielkiej Brytanii. Poza granicami kraju staram się grać muzykę Chopina. Jestem z tego dumny, że mogę w ten sposób reprezentować Polskę i przekazywać piękno tej muzyki. W przyszłym roku, poza koncertami, mam w planach napisać pracę doktorską.
Andrzej Wierciński to jeden z najbardziej utalentowanych polskich pianistów. Zdobył wiele nagród podczas konkursów pianistycznych w różnych krajach świata. Występował na scenach prawie wszystkich krajów Europy, a także w Japonii, Indonezji i Kanadzie.




