W praktyce duszpasterskiej często słyszy się wypowiedzi księży, że frekwencja na Mszach św. latem spada. Puste ławki, mniej ludzi w kolejce do konfesjonału. Czyżby wszyscy byli w podróży bez możliwości znalezienia kościoła w promieniu stu kilometrów? Mało prawdopodobne. Raczej jest to efekt cichego przyzwolenia społecznego, że od Boga też można sobie „odpocząć”. Jakby relacja z Nim była obowiązkiem – jak praca, lekcje. A przecież miała być miłością.
Czy miłość potrzebuje przerwy? Nie mówimy ukochanej osobie: „słuchaj, przez lipiec i sierpień nie dzwoń do mnie, nie pisz, potrzebuję od Ciebie wakacji”. Dlaczego więc w relacji z Bogiem pozwalamy sobie na takie zawieszenie kontaktu? Modlitwa nagle staje się czymś zbędnym, niedzielna Msza św. – do odhaczenia, jeśli się „uda”, a Biblia – kurzy się pod warstwą opalenizny i warstwy piasku z plaży.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wakacje nie powinny być czasem duchowej stagnacji, lecz okazją do pogłębienia relacji z Bogiem w inny sposób. Skoro zmieniamy miejsce, rytm dnia, środowisko – może warto zmienić też sposób, w jaki z Nim rozmawiamy?
Reklama
Warto sobie wyobrazić modlitwę na górskim szczycie, gdzie cisza przerywana jest tylko śpiewem ptaków. Albo adorację przy zachodzie słońca, kiedy kolory nieba przypominają o Jego artyzmie. Bóg nie mieszka tylko w murach kościoła. On mieszka w pięknie stworzenia, w ludzkiej życzliwości, w rozmowach przy ognisku, w odwadze bycia dobrym, nawet podczas wyjazdu ze znajomymi.
Problem polega na tym, że bardzo łatwo jest duchowo zasnąć, gdy nic nie przymusza do działania. Brak rutyny może być wyzwoleniem, ale i pułapką. Gdy nie ma dzwonka szkolnego ani obowiązkowych zajęć, tracimy strukturę. Wtedy łatwo odpuścić także to, co najważniejsze – duchowe życie.
Nie chodzi o to, by zmienić urlop w rekolekcje, chociaż i takie wakacje są piękne. Chodzi raczej o świadomość, że odpoczynek fizyczny nie wyklucza troski o duszę. Przeciwnie – to może być najlepszy czas by usłyszeć Boży głos. Gdy nie pędzimy, nie jesteśmy bombardowani powiadomieniami, mamy szansę naprawdę się zatrzymać. I usłyszeć to, co zazwyczaj ginie w hałasie codzienności.
Może warto więc wpleść w plan wyjazdu coś więcej niż tylko listę atrakcji turystycznych. Poszukać kościoła w okolicy, znaleźć czas na krotką modlitwę rano, podziękować Bogu za bezpieczną podróż, za piękno świata, za ludzi, których stawia na naszej drodze. Wakacje to nie ucieczka od obowiązków, ale zaproszenie do odpoczynku w pełni – ciała, ducha, serca. Nie rezygnujmy z relacji, która daje życie, bo to tak jakby pić wodę przez cały rok, a w najgorętsze dni powiedzieć, „dziś nie muszę”.
Pamiętajmy Bóg nie robi sobie przerwy od nas. Może warto Mu się odwdzięczyć?